Dzień, w którym wszystko wraca na swoje miejsce
Hej kochani! :*
Dzisiejszy poranek zaczął się naprawdę obiecująco. Obudziłam się o 8 (tak, w końcu!) – wygląda na to, że leki zaczęły działać i wracam do normalnego rytmu. Zasypiam o ludzkiej porze, wstaję o ludzkiej porze… małe rzeczy, a cieszą. Co więcej – musiałam budzić Tomka, więc to już naprawdę postęp!
Poranna akcja „fryzury dla burków”
Ogarnęłam nasze futrzaki i – jak to ja – znowu wpadłam na nowy pomysł. Młody ma skłonność do zdzierania kitek swoim braciom, więc wymyśliłam fryzurę-obronę: mini koki. Najpierw frotka jak do kitki, włosy rozłożone dookoła, a na to gumka z kokardką. No i koniec – już nie ma jak ściągnąć. Wyglądają przesłodko!
Mieszkanie w remoncie i mały chaos zakupowy
O 11 mieliśmy spotkanie w mieszkaniu, które aktualnie wykańczamy. Oczywiście okazało się, że lamele, które miały być użyte… wyszły z obiegu. Klasyk. Więc szybki wypad do Leroy, potem małe zakupy „na dwa dni” – chociaż dobrze wiemy, że i tak jutro coś wyskoczy i wylądujemy w aucie.

Po powrocie klasyka domowa: ścielenie łóżka, pranie, Stefan (mój robot odkurzający, nie tajemniczy kochanek), kanapa i inne drobiazgi.
Drzemka vs. Tiger – zdrowie wygrało
Tomek pojechał do pracy, a ja miałam dylemat dnia: Tiger czy drzemka?
Wygrała drzemka i bardzo dobrze – obudziłam się po godzinie jak nowo narodzona.
Wieczne dylematy: fotoksiążka, szycie czy książka?
Zastanawiałam się, co robić dalej. Uzupełniać fotoksiążkę? Ćwiczyć szycie? Pisać moją książkę (mam dopiero trzy rozdziały!)?
Finalnie wygrała maszyna do szycia. Wyciągnęłam ją, zrobiłam sobie małe stanowisko na toaletko-biurku, nawlekłam nitki, włączyłam… i oczywiście zaczęły się przygody. Nić zaplątana w bębnie, ścieg nie łapie, a ja próbuję od nowa i od nowa.
W końcu stwierdziłam: STOP. Czytam instrukcję od początku. I wiecie co? Zadziałało! Nawet zrobiłam ścieg owerlokowy – idealny do kapy na kanapę. Duma level: maks.
Nie ruszałam jej dalej bo nie chciałam zepsuć efektu udanego szycia 😀
Wrzuciłam nawet ogłoszenie o korepetycje z krawiectwa, ale cisza. No trudno – może ktoś się odezwie. A jak nie, to będę walczyć sama.

Florystyka, studia i moje małe-wielkie marzenia
Od 24-go zaczynam kurs florystyczny i bardzo mnie to cieszy. Myślę też czasem o powrocie na studia, ale… jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to w przyszłym roku otworzę kwiaciarnię. Nie chcę zapeszać, więc na razie więcej nie mówię. Ale trzymajcie kciuki.

A wieczorem… padłam
Wieczorem próbowałam usiąść do mojej książki, ale oczy mi się zamykały. Tomek wrócił, popatrzył jak „oglądam” telewizję i bez słowa wysłał mnie do łóżka. Włączyłam sobie audiobooka, ale nie pamiętam ani minuty z tego, czego niby słuchałam.
I tak minął mój dzień – niby zwykły, a jednak pełen małych zwycięstw, pomysłów i życiowych smaczków.
Życzę Wam pięknego piątku i cudownego weekendu!
A już niedługo wrzucę pierwszy rozdział mojej książki – liczę na Waszą opinię!

