Ten z paniką podłogową (2 minuty czytania)

Hejka 🙂

Dziś popołudniu… ale zanim to się wydarzyło, to było życie.

Wstałam o 11:00. Tak, jedenasta. Spałam jak kamień i chyba nawet nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Kawa, szybki reset, trochę scrollowania i ruszyłam ogarnąć rzeczywistość. Zakupy — tym razem bardziej przemyślane, bo na cały weekend. Mózg dziś współpracował (co nie jest regułą), więc poszło nawet sprawnie. Potem sprzątanie, pranie, klasyka domowej logistyki. Zrobiła się 16:00, kiedy w końcu usiedliśmy.

I wtedy mnie naszło. Ta myśl.

Co ja właściwie zrobię z podłogą w mieszkaniu?

Deski? Nie. Jodełka? Mam jej po dziurki w nosie. Chciałabym coś… innego. Kształt, faktura, coś co nie wygląda jak wszyscy. Niby błaha rzecz, ale mózg zaczął się kręcić w kółko. Nie była to jeszcze panika, ale coś w stylu: „Zrób coś, zanim wpadniesz w obsesję”.

Poprosiłam Tomka, żebyśmy podskoczyli do dwóch salonów. Zgodził się bez marudzenia (szok), rzucając tylko:
– Ty naprawdę nie umiesz odpocząć na kanapie.
No nie umiem, sorry.

W salonach znalazłam dwa ciekawe kształty. Jest nadzieja. Ale w sercu siedzi inne marzenie – piękna wykładzina. Problem? Leo. Z każdego dywanu robi sobie kuwetę. Czemu? Nie wie nikt. Może protest artystyczny, może trauma z dzieciństwa, może po prostu lubi testować granice ludzkiej cierpliwości.

W salonie wykładzin powiedzieli, że jeszcze nie wynaleziono takiej odpornej na płyny. Ale ja się nie poddaję. Google jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa. Może Wy coś słyszeliście? Wykładzina nie do zdarcia, nie do zsikania – to byłoby coś!

Wróciliśmy. Pranie, suszarka, życie. W tle jakiś dokument o Hitlerze, ale w sumie to bardziej grał niż był oglądany. Potem jeszcze dziewczyna przyszła po rzeczy, kolacja i znowu komputer – bo obowiązki same się nie zrobią, a szkoda.

Teraz jest 00:04. Oficjalnie planuję iść spać.
Nie wiem, jak mi to wyjdzie, bo na jednej poduszce śpi Leo, na drugiej Santiago – z głową na mojej głowie – a ja gdzieś pod tym wszystkim, ściskając jedynego jaśka jak ostatnią deskę ratunku.

I tak kończy się ten dzień.

Miłej spokojnej nocy, gdziekolwiek jesteście.
Buziaki :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *