Od jakiegoś czasu mam problemy zdrowotne, mówimy tu o wymiotach, problemach żołądkowych. Niewiele jem, bo po prostu nie chcę tego zwymiotować- żadna przyjemność, po drugie nie mam apetytu. Mam coraz mniej siły. Wczoraj się jeszcze jakoś trzymałam, jakoś chodziłam pionowo (w środę), rozumowałam normalnie i mówiłam normalnie. Dziś niestety obudziłam się z lekkim stresem, postanowiłam, że nie wypiję nawet kawy. Wzięłam benzo, które mam przepisane na czas terapii TMS, cały dzień głównie leżałam, albo spałam. Jak już przyszedł czas na zebranie się na terapię, to ledwie stałam na nogach, albo siadałam nawet na podłodze, nie umiałam stać, iść, trzymać pionu. Nie wyglądało to zbyt wesoło. Podczas zabiegu zaczęłam szukać jakiegoś pielęgniarza, który robi kroplówki w domu, żeby postawił mnie na nogi.
Jak wróciliśmy poszłam spać… tyle mogłam zrobić, jak chciałam podejść do szafki w kuchni, to nie udało mi się dokulać. To już nas bardzo zmartwiło, ale między 21-22 przyjedzie pielęgniarz i mi pomoże. Niestety będę musiała coś korzystać z tych kroplówek, ale najpierw poproszę o badania laboratoryjne.
Pielęgniarz był przed 22gą, ja spałam z tego wszystkiego, byłam ledwie przytomna. Ale dostałam kroplówkę i kilka leków dożylnie i od razu lepiej, może nie czuję się jak młody bóg ale jest w stanie dojść do kuchni.
Kolejne dni, bo tak szczerze mówiąc jest sobota i dopiero się odzywam.. w czwartek nawet nie dałam rady iść na zabieg TMS, stres rano pojawił się niezwykle silny, nie podoba mi się taki początek dnia. Później wezwaliśmy lekarza bo nadal fatalnie się czułam, ale jedyne co nam powiedział to to, że trzeba jechać na Sor! Ja sięgając do szafki po szklankę straciłam przytomność, ale nie miałam zamiaru spędzać całej nocy na Sorze, postanowiłam poczekać na kolejny dzień… a i oczywiście miałam przeciekawe ciśnienie bo około 85/45. Z czwartku na piątek i początek piątku zaczęłam od Diazepamu i dobrze zrobiłam, bo ustalając sobie jakąś kolejność leków o różnych porach nocy i poranka sprawiło, że rano czułam się jedynie źle, a nie- jakbym miała umrzeć! Natomiast w piątek do wieczora byłam słabiutka, ale wyprowadziłam się ze stresu właśnie Diazepamem (niewielka ilość wystarczyła), zrozumiałam, że to wszystko, całe objawy – to stres!!! W piątek wieczór trochę się pozbierałam i nawet poczułam lepiej, nawet zmierzyłam zamówione sukienki, wyszłam jak śmierć, ale zdjęcia są i nawet na nich ustałam:


Kupując te sukienkę miałam do niej schudnąć, a okazuje się, że to ona jest to zmniejszenia!!!

