Ten z niedzielnym tatuażem pełnym imion

Dziennik z przymrużeniem oka – „Sen, bałagan i tatuaże”

Hej…
Dziś znów nie mogłam wstać. Mam ostatnio taki problem, że kiedy w nocy wstanę o czwartej czy piątej do łazienki, to już zupełnie nie chce mi się spać. Wracam do łóżka z myślą: „Dobra, jak nie zasnę w ciągu pięciu minut, to wstanę i coś porobię”. I już w głowie mam plan — może coś poszyję, może uzupełnię notatki, coś ogarnę. No ale jak na złość, zawsze usypiam… i wtedy kończy się tak samo — otwieram oczy o jedenastej. I jeszcze z trudem się wtedy zbieram.
Trochę mnie to denerwuje, bo mój organizm nie potrafi się jakoś wyregulować. Marzy mi się, żeby obudzić się po prostu o ósmej – ani za wcześnie, ani za późno – tak po ludzku. Ale nie, ja muszę zawsze „po swojemu”.

Kiedy w końcu zwlokłam się z łóżka, zastałam w domu mały dramat. Chłopaki zdążyli już nabroić – ziemia z kwiatka rozsypana po podłodze, zabawki porozrzucane, jeden but w kuchni, drugi pod stołem… klasyka. Nie było czasu na kawę, więc od razu wzięłam się za sprzątanie.
Dopiero gdy wszystko wyglądało znośnie, mogłam usiąść z filiżanką i chwilą spokoju. Tomek był wtedy na piłce, więc wszystko ogarniałam sama. Ale cóż – od jutra wraca do pracy, więc trzeba się przygotować na nową codzienność. W sumie to nawet dobrze – jak każdy wraca do swojego rytmu, to dom też zaczyna działać bardziej „po normalnemu”.

Kiedy Tomek wrócił około dwunastej, ja już byłam wykąpana, ogarnięta, pranie się kręciło, drugie się suszyło – pełen domowy serwis w toku. Postanowiłam wtedy usiąść do mojego projektu – kończę właśnie nasz drugi wspólny album. Został mi jeszcze jeden, taki bardziej osobisty, tylko mój. Chcę tam zapisać różne przemyślenia, wspomnienia, może małe sekrety… choć nie takie, które ukrywa się przed światem. Mój mąż będzie mógł czytać – to bardziej pamiątka dla nas, na przyszłość. Taki pamiętnik, do którego kiedyś zajrzę i pomyślę: „O, tak wtedy wyglądało nasze życie.”

Przed czternastą pojechałam zrobić coś, co planowałam od paru dni – tatuaż. Na plecach mam teraz ciąg imion: Diego Ricardo Leo Javier Santiago. Każde z nich ma dla mnie znaczenie, swoją historię i emocje.
Zanim wróciliśmy, była już szesnasta. Oczywiście w domu znowu coś się znalazło do zrobienia – jak to zwykle bywa. A ja, jakby mało mi było wrażeń, postanowiłam jeszcze pofarbować włosy na granatowo szamponem. Efekt? Zimny, ciemny brąz – prawie czarny. Dobrze, że to tylko szampon! Cała ja – zawsze muszę coś wymyślić, żeby nie było nudno.

Wieczorem planuję dokończyć album, może zacznę kolejny. No i muszę pamiętać o książce, którą piszę – to moje małe marzenie, które powoli nabiera kształtu. Myślę, że prowadzenie takiego codziennego bloga czy dziennika bardzo mi w tym pomaga. Pozwala zebrać myśli, zatrzymać emocje i spojrzeć na każdy dzień z dystansu.

Życzę wszystkim udanego wieczoru, dużo spokoju i energii na poniedziałek.
Czasem nawet najbardziej zwyczajny dzień potrafi być pełen historii – trzeba je tylko zapisać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *