Cześć wszystkim,
Dzień, który miał zacząć się wcześnie, a skończył zupełnie inaczej
Dziś mieliśmy ambitny plan — wstać skoro świt i pojechać na giełdę kwiatową. Miał być zapach świeżych róż, kolory tulipanów i ten poranny gwar, który tylko tam ma swój niepowtarzalny urok. No, miał być… bo oczywiście budzik postanowił zrobić sobie wolne.
Obudziłam się dopiero, gdy usłyszałam, że Tomek krząta się po mieszkaniu. Ale że zasłony były zasunięte, a w pokoju panował jeszcze ten przyjemny półmrok, byłam pewna, że jest wczesny ranek. Przekręciłam się więc na drugi bok, licząc, że zaraz wstaniemy razem. Czas mijał, a Tomek zniknął gdzieś w pośpiechu. Dopiero gdy usłyszałam, że wyszedł „na piłkę”, dotarło do mnie, że… no cóż — giełda przepadła. Zamiast kwiatów wybrałam więc sen i spałam dalej, z czystym sumieniem.
Kiedy Tomek wrócił, dopiero wtedy naprawdę zaczęliśmy dzień. Kawa — obowiązkowo, bo bez niej nic się nie dzieje. I wtedy wpadłam na pomysł, że skoro święta tuż-tuż, a w tym roku nie planujemy choinki, to może chociaż odrobina ozdób w domu wprowadzi trochę klimatu. Tak więc ruszyliśmy na zakupy — do King Cross, do Homli, z myślą o świątecznych dodatkach.
Na miejscu jednak nic mnie szczególnie nie zachwyciło. Ozdoby jak ozdoby — albo za dużo brokatu, albo nie w moim stylu. Skończyło się więc na krótkim spacerze po sklepie i szybkim przejściu do Auchan, żeby przynajmniej zrobić konkretne zakupy spożywcze.
Po powrocie czekała nas bardziej przyziemna część dnia — sprzątanie, pranie, porządki w szafach. Ale było w tym coś przyjemnego, taka satysfakcja, gdy wszystko zaczyna lśnić, a półki znowu mają sens. Gdy skończyliśmy, zaproponowałam spontaniczny wypad do plaży- do tamtejszej Homli, może będą mieli coś ciekawszego 🙂
Po drodze zrobiliśmy jeszcze rundkę do Less Messu, żeby oddać ubrania, które spakowaliśmy przy okazji porządków. W Homli w końcu znalazłam kilka drobiazgów, które wpadły mi w oko — może nie spektakularne, ale takie, które ocieplą wnętrze. A wracając, wpadł mi do głowy pomysł totalnie z innej bajki: a może by tak kupić maszynę do szycia?
I tak oto, w zupełnie nieplanowany sposób, dzień od nieudanego wyjazdu na giełdę zakończył się decyzją o nowym hobby. W poniedziałek odbiór maszyny w Media Expert na Bukowskiej! Już nie mogę się doczekać, aż zacznę szyć coś swojego — może poszewki, może torby, kto wie?
Wieczorem zostało już tylko to, co lubimy najbardziej — chwila relaksu przy komputerach, każdy w swoim świecie, ale razem. Dzień, który miał być szybki, zabiegany i wypełniony kwiatami, okazał się spokojny, pełen małych zmian i planów na przyszłość.





